Media społecznościowe i temat suszy
Od dłuższego czasu, w zasadzie to chyba od początku moich studiów, kiedy zacząłem interesować się tematem, widzę wysyp różnych i zwyczajnie głupich komentarzy dotyczących zmian klimatu i zjawiska suszy. Dla wielu użytkowników mediów społecznościowych, susza kończy się w momencie kiedy trochę popada. Zmiany klimatyczne i globalne ocieplenie można obalić tym, że gdzieś niedaleko od nas spadnie trochę gradu, który przykryje ulice, a jakiś błyskotliwy redaktor, czy zwykły random z internetu, poda tę informację i powie “olaboga, śnieg spał w sieprniu!11jeden”. Albo gdy u nas za oknem temperatura spanie do poziomu, który mogę uznać za przyjemny i w końcu da się pójść na spacer nie tracąc przy okazji 5l wody z organizmu. Tak, to hiperbola, ale łapiecie o co chodzi.
Moje subiektywne odczucia…
Bierze się to, moim zdaniem, z dwóch powodów. Pierwszym jest niewiedza, lub – nawet częściej – ignorancja. Podejrzewam, że gdyby zrobić ankietę, to mało kto byłoby w stanie wyjaśnić na czym czym jest susza, skąd się bierze, jakie jej rodzaje wyróżniamy, czy też jak ocenia się jej intensywność. Ciężko kogoś ganić za zwykłą niewiedzę, geografia w szkolenie nie jest traktowana przez uczniów poważnie, co jest moim zdaniem winą głównie nauczycieli oraz programu nauczania. Podejście “3xZ”, czyli zakuj, zdaj, zapomnij to wymuszony przez system standard. Gorzej, jeżeli ktoś nie dość, że nie ma pojęcia o czym mówi, to jeszcze trzyma się swojej wersji, bo “na chłopski rozum” tak coś wychodzi, a przecież nie przyzna się do błędu i nie zainteresuje się tematem!
…są dramatyczne
Drugim powodem jest, podkreślę to jeszcze raz, moim zdaniem, próba naginania rzeczywistości to naszych wyobrażeń, używanie sofizmatów, wybiórcze podejście do faktów i danych oraz bezczelna dezinformacja. Moim guilty pleasure jest czytanie tweetów Jakuba Wiecha na twitterze (swoją drogą ciekawe czy Elon się obraża za nazywanie twittera twitterem, a a nie “X” xD), który uprawia codzienną orkę denialistów klimatycznych, którymi bardzo często są osoby znane z racji wykonywanego zawodu, politycy, czy też “poważni ludzie”. Szkoda tylko, że ci “poważni” zajmują się na przykład hodowlą bydła (serio, znalazłem takiego wielce oburzonego ananasa z przeszłością w PAN), a nie są np. klimatologami. Przy czym muszę podkreślić, że nie jest moją intencją obrażanie hodowców, ani nikogo innego, ale takie osoby mają interes w tym, żeby niczego nie zmieniać w sposobie w jaki funkcjonuje świat. Mają oni swoje firmy, które musiałyby zostać zaadaptowane do zmian i później jeszcze przetrwać. Czy im się dziwię? Tak, bo takie podejście bardzo krótkowzroczne, oni nie dożyją poważnych konsekwencji swoich działań, ale ich potomkowie – tak, jeżeli będziemy się trzymać scenariusza “business as usual”.
Czy warto z tym walczyć?
Osoby z wiedzą i doświadczeniem w dziedzinach, którymi się zajmują nie są autorytetami dla społeczeństwa… ale czy kiedykolwiek naprawdę były?
Nie sądzę, żeby dało się z tym cokolwiek zrobić w najbliższej, tj. przewidywalnej, przyszłości. Można do znudzenia powtarzać “edukować, edukować i jeszcze raz edukować”, ale taki twitter czy wykop nie są miejscami, w których da się to skutecznie robić, dobry content często gdzieś ginie pośród śmiesznych obrazków z kotkami, polityki, zwykłego shitpostingu, które zbierają najwięcej atencji. Z drugiej strony, przyjęcie postawy “to by nic nie dało i tak” #pdk jest jeszcze gorsze, bo nie daje szans na zdobycie informacji tym, którzy są chociaż trochę zainteresowani faktami i chcą wiedzieć więcej. Do póki w szkole nie będzie się poświęcać tym zagadnieniom odpowiednio dużo czasu i nie będzie się tego robić w odpowiedni, zrozumiały, przystępny i rzetelny sposób, to czeka nas jeszcze wiele lat walki o to, żeby społeczeństwo zrozumiało, że zmiany klimatu to nie są “lewackie brednie”, tylko rzeczywistość smutna jak ten post. Ważna jest też rola mediów, ale nasza wspaniałe publiczne radio i telewizja wyglądają na mocno zajęte czymś innym.
Z fartem, mordeczki.

#pdk
to by nic nie dało, bo on był drugi w kulach